Środek nocy, kiedy do pokoju wpadła Su z krzykiem na ustach. Lilu bez wahania podniosła na nią głos by ją chociaż trochę uciszysz. Okryła się kołdrą, przetarła oczy i patrzyła na krzyczącą koleżankę. - Su do cholery czego się drzesz. Która jest godzina? - syczała przez zęby. - On.. on.. Lilu boże ratuj. Blondynka włączyła stojącą na szafce lampkę i zamarła. Zalana łzami twarz i czarne smugi na policzkach. Trzęsące się dłonie i bełkot na ustach. - Su co się stało? - patrzyła na nią z przerażeniem. - Gabryś wstawaj! - krzyknęła szarpiąc leżącego obok chłopaka. Zdezorientowanie na jego twarzy i lekkie zakłopotanie zaistniałą sytuacją dało się po nim wyczuć. - Hubert. - rzuciła wychodząc z pokoju. Oboje poderwali się szybko wciągając na siebie tylko najpotrzebniejsze ubrania. Zamieszanie panujące na balkonie i w salonie dało się już wyczuć po przekroczeniu progu sypialni. Weszli i sparaliżowani od stóp po sam czubek głowi tylko patrzyli. - Rusz się Gabryś! - krzyczał