Przejdź do głównej zawartości

ROZDZIAŁ VI

Lilu wyszła na korytarz i usiadła na krześle. Jej ciało drżało a z oczu płynęły łzy. Mocny uścisk Gabriela i dziewczyna powoli wracała do siebie. Pielęgniarka przyniosła jej jakieś proszki aby się uspokoiła. Popiła wodą z kubka i wstała. Bez słowa wyszła przed budynek szpitala i usiadła na wysokich chodach. Nie mogła zostać przed salą ani minuty dłużej, sprawiało jej to za dużo bólu. Lekarze robili wszystko co w ich mocy aby przywrócić akcje serca Zuzy. Lilu siedziała na schodach i wpatrywała się w niebo. 

"Proszę Cię Boże. Wiem, że nie jestem idealna, że momentami zachowuję się nieodpowiednio a do Ciebie zwracam się tylko wtedy, gdy coś potrzebuję. Wiem, że nic nie usprawiedliwia tego co robię ale  proszę Cię.. ten jeden raz pokaż, że istniejesz, że mnie słyszysz i możesz wszystko. Błagam Cię nie zabieraj mi jej. Błagam" 

- Tu jesteś. Wszędzie Cię szukałem. - usłyszała za plecami. 
Szybko otarła płynące po policzkach łzy i odwróciła wzrok. Patrzyła w stronę Gabrysia z wielkim smutkiem w oczach. Usiadł koło niej i mocno przytulił.
- Wiesz, że wszystko będzie dobrze. Tylko trzeba mocno w to wierzyć. - powiedział i otarł opuszkami palców płynące łzy.
- Dziękuję Ci. Dziękuję za wszystko. - uśmiechnęła się.
Kiedy chłopak nachylił się aby delikatnie pocałować Lilu w drzwiach szpitala pojawiła się Nina. 
- Chodźcie szybko ! Z Zuzą już wszystko w porządku ! - dyszała.
Oboje poderwali się i zaczęli biec. Lilu wyrwała dłoń z uścisku Gabriela i wróciła na schody.
- Dziękuję Ci Boże. - powiedziała a za chmur wyszło słońce. 
Uśmiechnęła się i podążała szybkim krokiem za przyjaciółką. Znalazła się pod salą, gdzie w jej objęcia rzuciła się Liwia. Płakała tuląc się do Lilu. Dziewczyna pocierała jej plecy ręką powtarzając, że wszystko jest już dobrze. Nagle z sali wyszedł lekarz.
- Stan jest stabilny. - uspokoił siedzący na korytarzu tłum.
- Zuzanna straciła bardzo dużo krwi i to było powodem chwilowego zatrzymania akcji serca. Teraz wszystkie parametry życiowe są w normie. Chyba oczywiste jest to, że dziewczyna zostaje jeszcze jakiś czas w szpitalu. 
- Jak długo ? - przerwała mama Zuzi
- Na obecną chwilę jest to tydzień. Jeśli stan zdrowia będzie znacznie się poprawiał czas może zmniejszyć się do 4-5 dni. Po takim przypadku jest konieczne spotkanie z psychologiem dziecięcym i dobrze by było jeśli Pani zaczęłaby już rozmawiać na ten temat z córką. 
- Dziękuję bardzo. - odetchnęła z ulgą kobieta.
- Kiedy będzie można się z nią zobaczyć ? - wyrwała się z pytaniem Lilu.
- Myślę, że dopiero jutro. - odpowiedział lekarz i poszedł do swojego gabinetu.
Znajomi kierowali się powoli do opuszczenia szpitala a mama Zuzy oznajmiła, że zostanie z córką. Miała tylko ją. Nie wyobrażała sobie tego co by było jakby jednak Zuza... ale już nie miała powodów do obaw. Dziewczyna wracała do zdrowia. Lilu wraz z mamą wróciła do domu. Całą noc przesiedziała na laptopie rozmawiając z pomocnym jej chłopakiem. Dopiero o szóstej nad ranem zmorzył ją sen. Koszmar jaki jej się śnił postawił ją na nogi równo o dziewiątej. Zeszła na dół i wyciągnęła z lodówki karton mleka. Nalała do szklanki i wróciła na górę. Usiadła na balkonie w dłoniach trzymając mleko. Ogrzewała twarz promieniami słońca. Zamknęła oczy.. 
- Śpisz kochanie ? - do pokoju weszła mama.
- Jestem na balkonie. - wyszeptała.
- Boże dziecko jak Ty wyglądasz. - weszła na balkon i kucnęła na przeciwko brązowookiej blondynki. 
- Tak jak dziewczyna, która martwi się o przyjaciółkę. - burknęła i umoczyła usta w szklance.
- Nie spałaś prawda ?
- Po co pytasz skoro wiesz ? - spojrzała na nią Lilu.
- Chodź, wstań. Zejdziemy na dół zrobię Ci śniadanie.
- Zostanę tu. - oznajmiła mamie.
Siedziała tak ponad godzinę. Zadzwonił telefon. Spojrzała na wyświetlacz i jej serce mocniej zabiło.
- Słucham. - zacisnęło ją w gardle.
- Możesz do mnie przyjść ? - usłyszała cichy i zapłakany głos.
- Za 20 minut będę. - oznajmiła.
- Dziękuję.. Kocham Cię Lilu.
- Ja Ciebie też. - zakończyła i rozpłakała się. 
Szybko pobiegła do łazienki. Pierwsze z brzegu rzeczy i szybkie zejście na dół.
- Zawieziesz mnie do szpitala ? - zapytała rzucając torbę na ziemię.
- A śniadanie ? - zapytała.
- Zawieziesz mnie czy nie ? - wciągnęła na nogi trampki i chwyciła torbę.
- Czekaj wezmę kluczyki.
Lilu wyszła za drzwi i napisała sms-a przyjaciółce, że zaraz u niej będzie. Schowała do kieszeni a w tym samym momencie on zadzwonił. "Gabryś." - pokazał wyświetlacz. Rozmowa trwała krótko. Chłopak pytał jak się czuje. Lilka powiedziała mu, że jedzie właśnie do szpitala. Rzucił tylko krótkie "Trzymaj się mała" i rozłączył. Uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu. Po 10 minutach była już przed drzwiami szpitala. Weszła i udała się korytarzem do sali gdzie leżała dziewczyna. Zapukała i weszła.
- Jak się czujesz ? - hamowała łzy.
- Tak jak widzisz. Przypięli mnie do czegoś i każą leżeć. - uśmiechnęła się.
- W ogóle to przepraszam, że Cię tu ściągnęłam. - odwróciła głowę.
- Nie ma o czym mówić. - uśmiechnęła się.
- Zuzka . Stało się coś ? - spojrzała na przyjaciółkę.
- On tu był Lilu.. był tu. - rozpłakała się.

Komentarze

Prześlij komentarz

Zostaw coś po sobie. Nawet małą kropkę, która namaluje ogromny uśmiech.

Popularne posty z tego bloga

Rozdział jedenasty.

Kilkanaście minut ogromnego stresu, który mocno zagnieździł się już we wnętrzu, każdego ze znajomych. Lilu była z Hubertem w szpitalu. Pomagała lekarzom porozumieć się z chłopakiem. - Nie wiem ile wypił. - powiedziała po polsku, a kiedy wzrok lekarza jasno wykazywał brak zrozumienia szybko powtórzyła po hiszpańsku. Kiwał głową twierdząco zadając jeszcze kilka pytań blondynce. Skończył a Lila była proszona o wyjście z sali. Usiadła na korytarzu plecami opierając się o zimną ścianę. Westchnęła. Zmęczenie dawało się we znaki i jedyne czego pragnęła to to, żeby ten horror się już skończył. Siedziała tam zupełnie sama.. w dłoniach ściskając kubek z ciepłą herbatą przyniesiony przed chwilą przez zatroskaną pielęgniarkę.  C i s z a. S p o k ó j.  Oczy Lilu walczyły z utratą obrazu drzwi, za którymi lekarze robili co w ich mocy by ustabilizować stan Huberta. Zamknęła je... Krzyki i biegający przed nią ludzie w białych fartuchach postawili ją na równe nogi zmęczenie spychając na d