Przejdź do głównej zawartości

ROZDZIAŁ X

Zamknęła je. Odetchnęła głęboko i ponownie lekko je uchyliła.
- Co tu robisz ? - wyjąkała.
- Przyszedłem przeprosić. Zachowałem się jak dupek. - powiedział chłopak.
Spojrzała na niego z wielkim wyrzutem i chciała zamknąć drzwi lecz zablokował je swoją nogą.
- Daj mi dokończyć. - spojrzał na nią.
- Nie ! Nie chcę Cię znać. Nienawidzę Cię i nie wierzę w to, że się zmieniłeś tak z godziny na godzinę. I zrozum. ani ja, ani Zuzka nie uwierzymy w Twoje "dobre serce." Najpierw przed szpitalem mi się odgrażasz a teraz pojawiasz się tu nie wiadomo skąd i przepraszasz ? Pojebało Cię czy jak ? - wrzasnęła trzaskając drzwiami.
Cała w nerwach wróciła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Chwyciła w dłonie telefon i pośpiesznie wykręciła numer Gabriela.
- Gdzie jesteś ? - zapytała.
- Pod Twoimi drzwiami . Może mi otworzysz ? - roześmiał się.
Uśmiechnęła się. Schowała telefon do małej czarnej torebki i zeszła na dół. Spojrzała w lustro poprawiając włosy ręką i otworzyła drzwi.
- A on co tu robił ? - zapytał Gibi.
- Ależ słodkie przywitanie ... - odparła Lilu.
- Wybacz słonko. - pocałował ją w policzek.
- Gotowa ?Możemy iść ?
- Tak. Tylko jeszcze sprawdzę co z mamą, bo mówiła, że nie czuje się dobrze. - oznajmiła i zniknęła za dużymi drzwiami sypialni.
Po chwili rozległo się ciche wołanie Lilu.
- Gabryś.. Mógłbyś przynieść herbatę z kuchni ? Stoi na stole świeżo zaparzona.
- Już niosę. - powiedział i za chwilę wszedł z kubkiem.
Mama Lilki uśmiechnęła się i poprawiając wyżej poduszkę powiedziała :
- Dziękuję Ci bardzo.
- Nie ma o czym mówić. - odpowiedział chłopak wręczając gorącą herbatę.
- Już Ci lepiej, mamo ? - zapytała blondynka.
- Tak, tak. Lećcie i bawcie się dobrze.
- Okej, ale jak coś to pamiętaj, dzwoń ! - przypomniała wychodząc z pomieszczenia i zamykając powoli drzwi.
- Dobrze. Tylko nie wróć za późno. - uśmiechnęła się kobieta.
- O dwudziestej drugiej będzie w domu. Dobranoc. - krzyknął brunet łapiąc Lilu za rękę.
Oboje wyszli. Spacerowali po parku, jedli żelki, rozmawiali, śmiali się i wygłupiali, a później poszli do "Stokrotki" na gorącą czekoladę. Czas płynął tak szybko, że gdy na zegarku dochodziła dwudziesta druga Lili nie miała najmniejszej ochoty na powrót do domu. Weszła i już od progu została przywitana przez małego szczeniaczka
- Cześć Kimi . - wzięła maltańczyka na ręce i poszła do salonu mamy.
- Wróciłam. - oznajmiła.
- Dobrze córciu. - uśmiechnęła się mama.
- Będę u siebie. Kimi'ego wezmę ze sobą, żeby Ci nie przeszkadzał. - wyszła zamykając drzwi.
Weszła na górę i puściła małego brzdąca. Odpaliła laptopa puściła piosenkę i poszła wziąć prysznic. Po dwudziestu minutach wróciła.
- A co Ty tu narobiłeś łobuzie. - uśmiechnęła się zabierając bluzkę szczeniakowi.
- No tak .. do wyrzucenia. - spojrzała na niego groźnym wzrokiem.
Kimi szybko usunął się z pola widzenia.
- Masz racje schowaj się pod łóżko. - roześmiała się.
Usiadła na fotelu i chwyciła laptopa na kolana. Sprawdziła mejla i inne strony. Włączyła nowy notatnik i zaczęła pisać.

Drogi Pamiętniku. 

Dawno nic tu Ci nie pisałam. Bardzo dużo wydarzyło się w moim życiu przez ostatni tydzień. Poznałam przecudownego chłopaka. Ma na imię Gabryś i czuję, że to jest to : ). Dostałam od mamy na urodziny małego szczeniaczka.Nazwałam go Kimi. Wiem, wiem dziwne ale jakoś tak przypadło mi do gustu. A teraz te złe wieści. Zuzka jest w szpitalu. Próbowała popełnić samobójstwo. Ja miałam małe starcie z Nikodemem, ale o nim nie będę Ci mówić bo szkoda czasu na takiego człowieka. Druga niezbyt miła wiadomość - Liwia nas opuszcza. Jej tata dostał pracę w Londynie i za cztery dni wyprowadza się tam na stałe ; (. Przede mną masa rzeczy do zrobienia. Na pierwszym miejscu wyprawienie zaległej imprezy urodzinowej. Pomoc Zuzce stanąć na nogi, godnie pożegnać Liwię i nie zaprzepaścić tego co jest z Gabrysiem. I boli mnie fakt, że za niecałe dwa tygodnie szkoła... A teraz wybacz, ale uciekam spać bo padam z wycieńczenia. Dobranoc. 
Lilu

Odłożyła laptopa na biurko. Wzięła psa na ręce i zniosła go na dół na jego posłanie.
- Dobranoc. - pogłaskała Kimi'ego.
Wróciła na górę i położyła się spać..

Komentarze

  1. To wszystko jest super . Mam nadzieję że kolejne rozdziały będą tak samo wspaniałe jak te . Dziękuję ci bo przez ten ostatni rozdział coś się zmieniło w moim życiu i mam nadzieje że już będzie wszystko dobrze . :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebistee , czekam na nastpnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie mają głęboki sens. Dziękuję Ci, że jesteś. Dzięki temu zrozumiałam co jest najważniejsze w życiu. Pozdrawiam i czekam na więcej ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. masz niezaprzeczalny talent . :) bardzo fajne. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, codziennie z niecierpliwością czekam na kolejny ;)
    naprawdę świetnie Ci to wychodzi:>

    OdpowiedzUsuń
  6. Te wszystkie rozdziały są wspaniałe. Gratuluje wyobraźni : *

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham tego bloga ♥
    ; D

    OdpowiedzUsuń
  8. jesteś zajebis*ta ;DD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw coś po sobie. Nawet małą kropkę, która namaluje ogromny uśmiech.

Popularne posty z tego bloga

Rozdział jedenasty.

Kilkanaście minut ogromnego stresu, który mocno zagnieździł się już we wnętrzu, każdego ze znajomych. Lilu była z Hubertem w szpitalu. Pomagała lekarzom porozumieć się z chłopakiem. - Nie wiem ile wypił. - powiedziała po polsku, a kiedy wzrok lekarza jasno wykazywał brak zrozumienia szybko powtórzyła po hiszpańsku. Kiwał głową twierdząco zadając jeszcze kilka pytań blondynce. Skończył a Lila była proszona o wyjście z sali. Usiadła na korytarzu plecami opierając się o zimną ścianę. Westchnęła. Zmęczenie dawało się we znaki i jedyne czego pragnęła to to, żeby ten horror się już skończył. Siedziała tam zupełnie sama.. w dłoniach ściskając kubek z ciepłą herbatą przyniesiony przed chwilą przez zatroskaną pielęgniarkę.  C i s z a. S p o k ó j.  Oczy Lilu walczyły z utratą obrazu drzwi, za którymi lekarze robili co w ich mocy by ustabilizować stan Huberta. Zamknęła je... Krzyki i biegający przed nią ludzie w białych fartuchach postawili ją na równe nogi zmęczenie spychając na d