Przejdź do głównej zawartości

ROZDZIAŁ LXXII

Słońce chowało się za chmurami. Ulice powoli pustoszały. Dochodziła 18. W samochodzie policyjnym jechała dwójka ludzi. Młoda dziewczyna, która siedziała z tyłu i kierowca, który był funkcjonariuszem. 
Nastolatka w ciągu dalszym nie wiedziała o co chodzi. Jedyne czego zdołała się dowiedzieć to to, że z jej matką nic nie jest, lecz musi się z nią jak najszybciej zobaczyć.
Więc jeśli nic z nią nie jest, to po co posyłała po nią policjanta...

5 godzin wcześniej ...
Rozpoznana będzie sprawa Daniela Other - sędzia zaczęła monolog. - Udzielam głosu panu prokuratorowi - zwróciła się w stronę szpakowatego mężczyzny.
Wstał i ukradkiem spojrzał na chłopaka. Podniósł z ławy dwie karty, po czym zaczął powoli czytać, zwracając się do sędzi.
Oskarżam Daniela Other, o to, że w dniu 22 maja 2012 roku, około godziny 22 dokonał gwałtu na 16 letniej Annie Bełdo, po czym odważył się złapać za nóż i dźgnął ją kilkakrotnie w brzuch, zabierając przy tym życie młodej nastolatce. Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia w opustoszałym budynku chłopak zapakował ciało do kradzionego auta i wywiózł je do lasu, znajdującego się 4 kilometry za Toruniem. Tym samym narzuca się mu dwa zarzuty: kradzież jak i morderstwo, za co grozi od 25 lat pozbawienia wolności- zakończył, posyłając chłopakowi pełen nienawiści wzrok.
Po chwili Magda Anders zwróciła się do Daniela, pytając czy przyznaje się do dokonanej zbrodni.
Nie zrobiłem tego! Nigdy nie zrobiłbym takiego świństwa dziewczynie. Nie zrobiłbym tego nikomu. Poza tym, Ania ... kochałem ją - spojrzał błagalnie na kobietę.
Opowiedz zatem jak było - sędzina w jednej sekundzie zmieniła ton, na bardziej milszy, co było dziwne, bo przeważnie tego typu ludzi traktuje się obojętnie.
Ale przecież byli tutaj po to, by rozwiązać tę sprawę, by dojść do prawdy, by to prawdziwy przestępca poszedł siedzieć za dokonaną zbrodnię.
Tego wieczoru mieliśmy spotkać się za miastem. Właśnie tam, gdzie... - zająknął się na chwilę. - Tam gdzie to się stało... Przeważnie tam się spotykaliśmy, gdy mieliśmy coś do omówienia. Było to nasze miejsce. Miejsce, w którym rozważaliśmy wspólne problemy. 
Do rzeczy - przerwał mu prokurator.
Młody chłopak rzucił mu spojrzenie pełne nienawiści. Szpakowaty facet odchrząknął, po czym posłał przepraszające spojrzenie sędzi.
Gdy przyszedłem nikogo nie było. W pewnym momencie potknąłem się. Nieszczęsnym trafem poleciałem na ten cholerny nóż... - zamyślił się na chwilę. - To dlatego były na nim odciski moich palców! Nie zabiłem Ani! 
Kiedy jego głos rozniósł się po sali, sędzina skłonna była walnąć niewielkim młotkiem. W niebywałym tempie wszyscy zamilkli.
A jak wyjaśnisz to, że wiele osób widziało cię w kradzionym samochodzie, a na dowód tego mamy również twoje odciski palców na kierownicy? - podstępny prokurator wbił w chłopaka wzrok.
Nie wyjaśnię... Nie ukradłem tego samochodu, pożyczyłem, jechałem nim, ale nie ukradłem! 
Pożyczyłem... - złośliwy facet powtórzył za Danielem, z nie do wierzeniem kręcąc głową. -Przeczysz sam sobie. Proszę bardzo, kolejny dowód. Stosunek płciowy, mówi ci to coś? 
Proszę grzeczniej - nagle odezwał się piskliwy głosik obrońcy nastolatka.
Obrońcą była młoda kobieta. Wyglądała na panią sukcesu, pomimo, że w ciągu dalszym nie odzywała się, tylko przyglądała całej sytuacji z boku.
Tak, zbliżyliśmy się do siebie kilka godzin przed tym co się stało... Ale jak już mówiłem, nie odważyłbym się zabić człowieka - powiedział całkiem spokojnie, opuszczając głowę w dół.
Jestem ciekaw co mają do powiedzenia świadkowie - prokurator zwrócił się do Magdy, po czym usiadł na miejsce.
Ma pani jakieś pytania do oskarżonego? - sędzia spojrzała na obrońcę.
Ta zaprzeczyła głową. Młody chłopak usiadł, a kobieta w todze poprosiła, by wprowadzili świadka.
W tle rozniósł się damski głos:
Na salę proszony świadek Maria Bełdo.
Już po chwili starsza kobieta zmierzała do barierek. Jej twarz była zmęczona, oczy podkrążone. Widocznie nie zwracała większej uwagi na swój wygląd, albo aż tak cierpiała po stracie swojej córki.
Proszę się przedstawić, skąd pani jest?
Nazywam się Maria Bełdo, mam 45 lat i mieszkam w Toruniu - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
O pokrewieństwo z oskarżonym chyba nie muszę pytać... - sędzia bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Co to, to nie - w tym momencie jej wzrok utkwił w siedzącym po jej prawej stronie chłopaku. -Zabiłeś moją córkę... Zapłacisz za to w więzieniu - syknęła w jego stronę.
Upomniana przez sędzinę, zwróciła się do niej. Pytań skierowanych w jej stronę dużo nie było. Ogólnie chodziło o jej stosunki z córką i zachowaniem w ostatnich dniach życia Anny.
Kiedy kobieta usiadła, zaproszono następnego świadka. Jak się okazało, była to koleżanka zamordowanej. Po poleceniu Magdy, młoda dziewczyna przedstawiła się.
Nazywam się Roksana Eden, mam 17 lat i mieszkam w Toruniu. Z Danielem nie rozmawiam często, od czasu do czasu zamieniliśmy kilka słów, ale tylko w towarzystwie Ani. Naprawdę nie spodziewałabym się tego po nim. Wydawał się być spokojnym, kochającym ją chłopakiem - zmierzyła go wzrokiem. - Ale jak widać, pozory mylą - dodała ironicznie.
Jakie były między nimi stosunki? 
- Hm, jak już mówiłam. Nie zauważyłam nic podejrzliwego. Chociaż... Tamtego dnia oboje nie przyszli do szkoły. Nie zwróciłam nawet na to uwagi, bo zdarzało im się to często... Wie pani, tylko w tym czasie Anka miała wolną chatę i mogli pozwolić sobie na małe igraszki - zaśmiała się drwiąco.
Zamknij się! - chłopak huknął, na co dziewczyna aż podskoczyła.
Proszę o spokój! - sędzina uniosła głos i dała do zrozumienia młodym nastolatkom, że mają zachowywać się jak przystało na ludzi w sądzie.
Poza tym, coś zwróciło twoją uwagę tego dnia? - głos przejął prokurator.
Po chwili zastanowienia dziewczyna odpowiedziała, patrząc niepewnie na Daniela:
Tak. Chodził jakiś taki zdenerwowany, zamyślony... Na różne pytania reagował agresywnie. 
Kiedy dziewczyna odpowiedziała jeszcze na kilka nie zbędnych pytań, mogła usiąść obok matki zamordowanej.
Na salę zaproszono kolejną osobę. Tym razem do pomieszczenia wszedł wysoki brunet. Na oko był w wieku oskarżonego. Stanął za barierką i przedstawił się.
Ernest Uban, mam 18 lat i mieszkam w Toruniu - zaczął. - Z Danielem znam się od małego. Odkąd pamiętam, mój kumpel od zawsze pomagał innym w potrzebie i jestem pewny, że nikogo by nie skrzywdził. A z pewnością nie Ankę, przecież oni się kochali - powiedział z wyrzutem, jakby wina była po stronie sędzi.
Coś zwróciło twoją uwagę 22 maja? - prokurator zmierzył wzrokiem chłopaka.
Nic szczególnego. Po południu poszliśmy na piwo, pogadać. Jak to zwykle w zwyczaju chodzimy. Później on poszedł do siebie, ja do siebie... Wieczorem ponownie się spotkaliśmy, gdzieś po 22. Nic nadzwyczajnego, dzień jak co dzień - Ernest wzruszył ramionami.
A jakie były stosunki między tobą a Anną? - młoda obrończyni odezwała się, spoglądając kątem oka na bruneta.
Kolega-koleżanka, coś mi pani zarzuca? - zapytał, lekko zbulwersowany a nawet i trochę nerwowy.
Grzecznie pytam - odpowiedziała z podstępnym uśmiechem na ustach.
Sędzina przyglądała się temu wszystkiemu z zaciekawieniem. Z jednej strony zdziwiła ją reakcja młodego chłopaka, a z drugiej w ciągu dalszym nie miała dowodów na przyznanie winy Danielowi jak i jego uniewinnieniu.
Ernest usiadł na miejsce świadków. Kobieta w todze poprosiła obie strony o przedstawienie wniosków. Prokurator wstał i zaczął spełniać swój obowiązek.
W ciągu dalszym zarzuca się Danielowi popełnienie morderstwa jak i kradzież. Wskazują na to dowody odcisków palców na kierownicy, ostatni stosunek z ofiarą i również odciski na nożu. Tym samym proszę o przyznanie mu winy i karę wyroku 25 lat pozbawienia wolności, w zawieszeniu 5 lat - kiedy skończył, posłał obrońcy młodego chłopaka triumfalny uśmiech i usiadł.
W tej samej chwili kobieta wstała i zaczęła swój monolog:
Moim zdaniem w ciągu dalszym nie mamy prawdziwych dowodów na winę Daniela. Na to, że są jego odciski palców na kierownicy kradzionego samochodu, czy też z badań wynika, że ostatni współżył z Anną jest wytłumaczenie. I przypominam, chłopak ma alibi na ten wieczór - podkreśliła. - Tym samym najsprawiedliwszy wyrok dla oskarżonego będzie 2 lata pozbawienia wolności, albo jego uniewinnienie - spojrzała na matkę Lilu, kiwnęła głową i usiadła.
Kobieta w todze zapowiedziała, że nastąpił czas na naradę jak i przerwę. Wszyscy wyszli z sali. Żadne ze świadków nie odezwało się ani słowem, gdy wyprowadzano i wprowadzano oskarżonego. Zgromadzeni ludzie, z cierpliwością czekali na werdykt. Za drzwiami sali stało kilka reporterów. Jednym słowem wszyscy nie byli pewni winy chłopaka, ale też nie mieli dowodów na winę z zewnętrznej strony.
A mogę chociaż dowiedzieć się, po co pan po mnie przyjechał? - Lilu w ciągu dalszym wypytywała policjanta o powód.
Zniecierpliwiony już mężczyzna po raz pierwszy uśmiechnął się, co można było zauważyć we wstecznym lusterku.
Jestem kolegą twojej mamy. Pracujemy wspólnie. Dzisiaj odbyła się rozprawa przeciwko młodemu chłopakowi. Zarzucono mu gwałt, morderstwo i kradzież. Twoja mama spełniała się dobrze w roli sędzi, ale wszystkich zadziwił werdykt końcowy - zaczął, spoglądając co chwilę na zaciekawioną dziewczynę. - Twoja matka uniewinniła chłopaka. Miny innych? Bezcenne... Pomimo, że nie było wielu dowodów na jego winę, to wszyscy i tak upierali się przy swoim. Kiedy wychodziła z sądu, wszyscy się na nią rzucili. Reporterzy, dziennikarze. Ciekawiło wszystkich dlaczego tak postąpiła. Dużo zadają pytań, a mało wiedzą... Moim zdaniem powinna dać mu kilka lat, albo i nawet powtórzyć za jakiś czas rozprawę, zdobyć więcej dowodów - zakończył.
No rozumiem, ale do czego ja jestem jej potrzebna? - po raz kolejny zapytała zniecierpliwiona.
Magda zasłabła, kiedy to wszyscy tak na nią napadli z tymi pytaniami. Zabrano ją do szpitala na obserwacje, ale nie bój się, nic jej nie jest. Kazała mi cię powiadomić, ale pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli z nią teraz będziesz - posłał jej uśmiech, parkując tym samym pod szpitalem.
Dziękuję - odwzajemniła uśmiech i oboje wyszli z samochodu.
Martwiła się o matkę, choć wiedziała, że to pewnie nic poważnego. W pewnym sensie również zaciekawiła ją sprawa z uniewinnionym chłopakiem i dlaczego taki był jej koniec...
A mogę chociaż dowiedzieć się, po co pan po mnie przyjechał? - Lilu w ciągu dalszym wypytywała policjanta o powód.
Zniecierpliwiony już mężczyzna po raz pierwszy uśmiechnął się, co można było zauważyć we wstecznym lusterku.
Jestem kolegą twojej mamy. Pracujemy wspólnie. Dzisiaj odbyła się rozprawa przeciwko młodemu chłopakowi. Zarzucono mu gwałt, morderstwo i kradzież. Twoja mama spełniała się dobrze w roli sędzi, ale wszystkich zadziwił werdykt końcowy - zaczął, spoglądając co chwilę na zaciekawioną dziewczynę. - Twoja matka uniewinniła chłopaka. Miny innych? Bezcenne... Pomimo, że nie było wielu dowodów na jego winę, to wszyscy i tak upierali się przy swoim. Kiedy wychodziła z sądu, wszyscy się na nią rzucili. Reporterzy, dziennikarze. Ciekawiło wszystkich dlaczego tak postąpiła. Dużo zadają pytań, a mało wiedzą... Moim zdaniem powinna dać mu kilka lat, albo i nawet powtórzyć za jakiś czas rozprawę, zdobyć więcej dowodów - zakończył.
No rozumiem, ale do czego ja jestem jej potrzebna? - po raz kolejny zapytała zniecierpliwiona.
Magda zasłabła, kiedy to wszyscy tak na nią napadli z tymi pytaniami. Zabrano ją do szpitala na obserwacje, ale nie bój się, nic jej nie jest. Kazała mi cię powiadomić, ale pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli z nią teraz będziesz - posłał jej uśmiech, parkując tym samym pod szpitalem.
Dziękuję - odwzajemniła uśmiech i oboje wyszli z samochodu.
Martwiła się o matkę, choć wiedziała, że to pewnie nic poważnego. W pewnym sensie również zaciekawiła ją sprawa z uniewinnionym chłopakiem i dlaczego taki był jej koniec...



Dzień 2 września. Rozprawa sądowa w Toruniu. Sędzia: Magda Anders. Oskarżony, Daniel O. lat 18. Na sali zgromadziło się wiele osób. Inni ciekawi jak sprawa się potoczy, drudzy siedzący z zawistnymi spojrzeniami, czekający na sprawiedliwy wyrok dla młodego chłopaka. 
Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, na sali rozległo się donośne walnięcie. Po chwili wzrok sędziny, pełen współczucia przeniósł się na oskarżonego.

Rozdział pisała Klaudia (crazydream)

Komentarze

  1. Nie wiem czy zauwazylas ale masz podwojnie napisane ten urywek : - A mogę chociaż dowiedzieć się, po co pan po mnie przyjechał? - Lilu w ciągu dalszym wypytywała policjanta o powód.
    Zniecierpliwiony już mężczyzna po raz pierwszy uśmiechnął się, co można było zauważyć we wstecznym lusterku.
    - Jestem kolegą twojej mamy. Pracujemy wspólnie. Dzisiaj odbyła się rozprawa przeciwko młodemu chłopakowi. Zarzucono mu gwałt, morderstwo i kradzież. Twoja mama spełniała się dobrze w roli sędzi, ale wszystkich zadziwił werdykt końcowy - zaczął, spoglądając co chwilę na zaciekawioną dziewczynę. - Twoja matka uniewinniła chłopaka. Miny innych? Bezcenne... Pomimo, że nie było wielu dowodów na jego winę, to wszyscy i tak upierali się przy swoim. Kiedy wychodziła z sądu, wszyscy się na nią rzucili. Reporterzy, dziennikarze. Ciekawiło wszystkich dlaczego tak postąpiła. Dużo zadają pytań, a mało wiedzą... Moim zdaniem powinna dać mu kilka lat, albo i nawet powtórzyć za jakiś czas rozprawę, zdobyć więcej dowodów - zakończył.
    - No rozumiem, ale do czego ja jestem jej potrzebna? - po raz kolejny zapytała zniecierpliwiona.
    - Magda zasłabła, kiedy to wszyscy tak na nią napadli z tymi pytaniami. Zabrano ją do szpitala na obserwacje, ale nie bój się, nic jej nie jest. Kazała mi cię powiadomić, ale pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli z nią teraz będziesz - posłał jej uśmiech, parkując tym samym pod szpitalem.
    - Dziękuję - odwzajemniła uśmiech i oboje wyszli z samochodu.
    Martwiła się o matkę, choć wiedziała, że to pewnie nic poważnego. W pewnym sensie również zaciekawiła ją sprawa z uniewinnionym chłopakiem i dlaczego taki był jej koniec...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw coś po sobie. Nawet małą kropkę, która namaluje ogromny uśmiech.

Popularne posty z tego bloga

Rozdział jedenasty.

Kilkanaście minut ogromnego stresu, który mocno zagnieździł się już we wnętrzu, każdego ze znajomych. Lilu była z Hubertem w szpitalu. Pomagała lekarzom porozumieć się z chłopakiem. - Nie wiem ile wypił. - powiedziała po polsku, a kiedy wzrok lekarza jasno wykazywał brak zrozumienia szybko powtórzyła po hiszpańsku. Kiwał głową twierdząco zadając jeszcze kilka pytań blondynce. Skończył a Lila była proszona o wyjście z sali. Usiadła na korytarzu plecami opierając się o zimną ścianę. Westchnęła. Zmęczenie dawało się we znaki i jedyne czego pragnęła to to, żeby ten horror się już skończył. Siedziała tam zupełnie sama.. w dłoniach ściskając kubek z ciepłą herbatą przyniesiony przed chwilą przez zatroskaną pielęgniarkę.  C i s z a. S p o k ó j.  Oczy Lilu walczyły z utratą obrazu drzwi, za którymi lekarze robili co w ich mocy by ustabilizować stan Huberta. Zamknęła je... Krzyki i biegający przed nią ludzie w białych fartuchach postawili ją na równe nogi zmęczenie spychając na d